środa, 13 stycznia 2010

Za każdym

razem mnie to zachwyca, zdumiewa, zaskakuje. Rodzi się dziecko. Po większym lub mniejszym wysiłku, po kilku a czasem kilkunastu godzinach. Rodzi się życie. Otwieram oczy ze zdziwienia. Stoję z boku i czuję jak ogarnia mnie wdzięczność. Za ten cud,który jest na wyciągnięcie ręki. Za to, że dane mi być częścią tego cudu poprzez sam fakt bycia blisko.

Dziecko jakby budzi się ze snu do życia. Kobieta, która jeszcze przed chwilą była wewnątrz siebie, skupiona, zmęczona, w rytmie skurczów odpływająca i przypływająca, teraz z szeroko otwartymi oczami patrzy na swe dziecko i widzę, że to już na zawsze. Że urodziła się Matka. Że urodziła się Miłość.